piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 7

Przepraszam, za tak długi rozdział. Nie chciałam go dzielić.


            Paulina siedziała zdenerwowana w salonie. Zdecydowanie chciał mieć już tą rozmową za sobą. Nie lubiła słuchać kazań, pouczeń i życiowych rad od swoich rodziców. Chyba nikt ich nie lubi. Założyła nogę na nogę, a w głowie zaczęła odliczać przeklęte minuty. Jak na złość, jej ojciec już od godziny nie wracał.
            Blondynka bała się konfrontacji z tatą, miała ogromną nadzieję, że wybaczy jej tą ucieczkę. Wiedziała, że gorzej udobruchać byłoby jej mamę, która na pewno zabrałaby jej telefon lub komputer. Akurat w tej chwili cieszyła ją popołudniowa zmiana jej matki. W sumie od jakiegoś czasu stało jej się obojętne, czy kobieta jest w domu, czy jej nie ma. Kiedyś bardziej brakowało jej ciepła i miłości. W nudne i zimne wieczory pragnęła przytulić się do swojej rodzicielki, porozmawiać o minionym dniu lub po prostu o bzdurach. Takie dni zazwyczaj przesiadywała w swoim pokoju słuchając muzyki lub czytając. To właśnie tam uciekała kiedy w szkole zaczynało nie być za dobrze. Starała zająć sobie czymś myśli, aby choć na chwilę zapomnieć o rzeczywistości.
            Nagle w korytarzu coś zaszurało, zamknęły się drzwi, a do salonu napłynęło zimne powietrze. Przykryta kocem Lili i tak się wzdrygnęła.
            Marek po zdjęciu butów i kurtki skierował się do kuchni, żeby zrobić sobie ciepłą herbatę. Przechodząc obok zielono-niebieskiego pokoju kątem oka dostrzegł swoją córkę. Emocje w nim dawno już opadły, dlatego wszedł do pomieszczenia z bladym uśmiechem na twarzy. Usiadł na fotelu i spojrzał badawczo na dziewczynę.
           - Dlaczego uciekłaś? – jego spokojny głos zszokował Paulinę. Była przygotowana na ostrą awanturę.
           - Musiałam pomóc koleżance. – uznała tą odpowiedz za odpowiednią.
           - To nie mogło poczekać do popołudnia?
           - Była bardzo smutna, nie mogłam pozwolić iść jej sama.
           - Stało się coś aż tak strasznego? – mężczyzna na spokojnie najpierw chciał poznać wersję Lili.
         - Raczej nie chcę o tym mówić. Rozumiem, że jesteś na mnie zły, lecz miałam swoje powody, aby uciec. Nie pytaj co się stało. Proszę – szesnastolatka spojrzała w oczy ojca. Nie mogła odczytać, co kryje się w tych brązowych tęczówkach.
- Chodzi o szkołę? Nie chcesz chodzić do tego liceum, tak? – tym razem zdziwiła się jeszcze bardziej. Sama wybrała tą placówkę i nie wiedziała czemu jej tata zadał akurat takie pytanie.
- Nie chodzi o szkołę. To liceum jest idealne… - odgarnęła włosy wchodzące w oczy i zastanowiła się nad dalszą wypowiedzią, po czym dodała:
- Koleżanka miała ochotę się wygadać, a szkoła nie jest do tego najlepszym miejscem. Była załamana i chciałam ją jakoś wesprzeć. To był pierwszy i ostatni raz, przysięgam.
- Okej niech będzie, że rozumiem. Mam nadzieję, że wiesz jak ważne jest wykształcenie i więcej nie zrobisz tego samego błędu. Pamiętaj, że ci ufam – ojciec uśmiechnął się pogodnie, a następnie wstał z fotela. Wygładził brzeg koszulki i zadał pytanie:
- Zrobię herbatę i może razem obejrzymy jakiś film? – Lili na początku nie zrozumiała o co ją pyta. Zazwyczaj się wymijali, a teraz nagle taka zmiana.
- Pewnie – odpowiedziała. Włączyła telewizor i wygodnie usadowiła się na kanapie.
            W między czasie Marek wyszedł do kuchni, gdzie wstawił wodę na ciepły napój. Wyglądając przez okno chwilę się zastanowił. Paulina była dla niego czystą zagadką, przez nie poświęcanie jej czasu, w ogóle jej nie znał. Nie wiedział jakich ma znajomych, przyjaciół. Nie miał pojęcia co lubi robić w wolnym czasie, czego nie lubi. Strasznie zabolał go ten fakt. Kiedy dowiedział się, że ponowienie zostanie tatą, obiecał sobie, iż najpierw naprawi swój kontakt z nastolatką. Nie chciał strać go zupełnie jak urodzi się już dziecko.
            Wieczór minął w naprawdę miłej atmosferze. Marek razem z Pauliną obejrzeli komedię, która leciała akurat na jednym z kanałów. Z każdą minutą filmu śmieli się coraz bardziej. Blondynka w duchu przyznała, że jest to szczery śmiech. Raz w czasie reklam spojrzała z boku na swojego uśmiechającego się rodzica. W tym momencie przypomniała sobie słowa Mateusza:
          
              - „Zdaje mi się, że teraz jak urodzi się dziecko, więcej będzie przebywać w domu.”

Choć odnosił się do czasu, kiedy na świecie będzie jej rodzeństwo, blondynka już zauważyła zmianę. Miała cichą nadzieję, że będzie coraz lepiej. Przez tyle czasu brakowało jej taty.  

Około godziny dwudziestej drugiej ewakuowała się do swojego pokoju. Po pierwsze była zmęczona i chciała się położyć, a po drugie nie miała ochoty oglądać swojej mamy, która właśnie wróciła z pracy.
            Wzięła ze swojego pokoju piżamę i przeszła z nią do łazienki. Tam zdjęła ubranie, wrzuciła je do kosza na pranie, a następnie założyła wygodny strój w owieczki. Była tak padnięta, bardziej psychicznie niż fizycznie, iż uznała, że wykąpie się rano. Przed snem umyła tylko zęby, związała włosy w koka i położyła się spać.

            We wtorek bez większych przeszkód Paulina dotarła na autobus, dzięki czemu na czas zdążyła do szkoły. Na miejscu wysiadła z pojazdu i przeszła wolnym krokiem na plac przed liceum. Poprawiła plecak na ramieniu i rozejrzała się za Olą.
            - Hej – usłyszał za swoimi plecami. Gdy tylko się odwróciła została mocno przytulona przez drugą dziewczynę.
            - Hej – odparła zduszonym tonem. Słysząc to Aleksandra puściła ostrożnie koleżankę i wesoło się na nią spojrzała. Blondynka odetchnęła z ulgą. „Wróciła normalna Ola” – pomyślała.
            - Co tam? Jak w domu? Bardzo ci się oberwało za wczoraj? – no tak, typowy potok słów i mnóstwo pytań. Dziewczyna zachowywała się tak jakby wczorajszy dzień nie istniał. Jej humor poprawił się o trzysta sześćdziesiąt stopni.
            - Dobrze. Tylko tata wie o wczorajszej ucieczce. Gdy przysięgłam, że to pierwszy i ostatni raz odpuścił.
             - Wczoraj pierwszy raz uciekłaś ze szkoły? – Ola była zaskoczona tym co słyszy.
             - No tak – Lili wlepiła wzrok w ziemie, znowu się wstydziła.
            - Niestety twój tata nie będzie zadowolony. Dzięki mnie, wczorajszy raz nie będzie ostatnim. Mogę ci to obiecać. – zaśmiała się, po czym złapała swoją towarzyszę za rękę i pociągnęła w stronę szkoły.
            Lekcje mijały szybko, tym bardziej, że tego dnia były one skrócone przez popołudniową radę pedagogiczną. W klasie nawet podczas lekcji można był słyszeć tylko jeden temat – festyn żegnający lato.
            Paulina słysząc jak wszystkim o tym gadają, sama uznała siebie za jakiegoś dziwaka. Jak mogła nie zauważyć tego, że taka impreza organizowana jest w jej mieście. Z zamyślenia wyrwało ją pytanie Oli:
            - Idziesz do parku w sobotę?
            - Na ten festyn tak?
        - Yhm... W tamtym roku nie było za fajnie. Jednak tym razem mam ochotę gdzieś wyjść. To co będziesz? – już druga osoba pytała się Pauliny o to samo. Choć dziewczyna nie miała ochoty widzieć tam Mateusza uznała, że z Aleksandrą może dobrze się bawić.
            - Okej czemu nie – na tą odpowiedz Ola zapiszczała radośnie, przez co polonistka wrogo się na nią spojrzała. Kobieta nie była zadowolona faktem, że nikt nie chce słuchać jak rozprawia o średniowiecznej literaturze.
            Kiedy zadzwonił dzwonek i wszyscy uczniowie opuścili klasy, na korytarzu zrobiło się strasznie tłoczno. Wyjście przed budynek szkoły graniczyło z cudem. Przepychając się łokciami i torując sobie przejście roześmiane Ola i Paula wyszły z instytucji i skierowały się w stronę przystanku autobusowego.
            - Na pewno spotkamy się w sobotę? Nie jesteś chyba, do tego zbytnio przekonana. – zapytała nagle czarnowłosa. Nastolatki usiadły na ławce i czekały na autobusy. Paula chwilę się zastanowiła. Jej koleżanka miała rację, nie była pewna czy to, aby dobry pomysł. Chociaż za radą Mateusza chciała gdzieś wyjść, a tym bardziej jeżeli towarzyszyć jej miała Aleksandra. W duchu stwierdziła, że coraz bardziej ufa koleżance.
            - Przecież powiedziałam, że tak. Spokojnie nie zmieniłam jeszcze zdania. – uśmiechnęła się pogodnie. Nagle poczuła wibracje w swojej kieszeni oraz usłyszała cichy, stłumiony dźwięk. Zdziwiona wyjęła swoją komórkę i odczytała sms-a.

            „Jestem w pracy do dwudziestej, a tata będzie w domu dopiero jutro. Zamów sobie coś do jedzenia. Jak wrócę oddam Ci pieniądze. Mama”

            - Super - mruknęła zrezygnowana. Znowu miała spędzić popołudnie sama przed telewizorem. Od razu zesmutniała i zmarkotniała. Schowała telefon do kieszeni jeansów. Nie odpisała mamie, nie chciała.
Błękitnooka natychmiast dostrzegła zmianę nastroju drugiej. Znając ją już trochę czasu nie wiedziała, czy spytać o co chodzi. Zauważyła, że Paula ma opory przed mówieniem o sobie.
- Coś się stało? – zaryzykowała. Blondynka patrząc przez siebie rozplątywała swoje włosy, które za nic nie chciały być spięte w kitka. Wkurzona ułożyła je na ramieniu.
- W sumie to nic. Rodziców jak zwykle nie ma w domu. Nie przejmuj się, to jest norma – jej głos był obojętny.
- Na jutro jest coś zadane?
            - Na szczęście nic. – chociaż to cieszyło Paulinę. Mimo, że był dopiero drugi tydzień września nie miała kompletnej ochoty się uczyć.
Niespodziewanie Aleksandra wstała, wzięła z ziemi swoją torbę, przerzuciła ją przez lewe ramię i radośnie spojrzała na Paule, ta natomiast uniosła brwi i za nic nie mogła odgadnąć o co jej chodzi.
            - Jeżeli nie masz co robić, a nie ma nic zadane to chodź – złapała blondynę za rękę i pociągnęła, stawiając ją przy tym na nogi. Paula założyła plecak i ostrożnie poszła za Olą. Przeszły kawałek, gdzie znajdował się przystanek, pod który podjeżdżał zupełnie inny autobus. – Jedziemy na zakupy! – krzyknęła szczęśliwa Aleksandra.
               - O nie, na to mnie nie namówisz – jej jęk wyrażał więcej niż słowa.
            - No nie każ się prosić. Błagam – złączyła ręce w modlitewnym geście i zrobiła oczy kota z filmu Shrek. Lili zaśmiała się i ostatecznie zgodziła na prośbę.
            Centrum handlowe Arkada znajdowało się dwadzieścia kilometrów od rodzinnego miasta dziewczyn. Nie było za duże, mieściło się w nim około trzydzieści sklepów, kilka kawiarni i dwie restauracja typu Fast Food. Choć stało na obrzeżach miasta, i tak było bardzo popularne, ludzie lubili spędzać w nim czas ze względu na miłą, ciepłą i rodzinną atmosferę. Każda ekspedientka była uprzejma, uśmiechnięta oraz zawsze gotowa pomóc w czymś klientce.
 Choć był środek tygodnia i zbliżała się godzina czternasta, w wewnątrz było strasznie dużo ludzi, którzy przechodzili od sklepu do sklepu szukając nadarzających się okazji. Paulina kiedy tylko to zobaczyła podniosła oczu ku górze i westchnęła. Nie lubiła tłoku, przecież tam zawsze może spotkać kogoś kto ją zna z gimnazjum.
            Natomiast Ola czuła się fantastycznie. Kochała zakupy i centra handlowe. Cieszyła się, że udało jej się namówić Paulinę. Pragnęła ją przy okazji trochę poznać. Czuła jeszcze jej niepewność i onieśmielenie. Weszła do pierwszego sklepu z ubraniami i radośnie zachęciła zniechęconą blondynkę.
            - Szukamy czegoś na sobotę, okej?- Paula lekko kiwnęła głową, a następnie przeszła w stronę koszulek i spodni. Zaczęła oglądać ubrania, czuła, że nie sprawia jej to żadnej radości. Nienawidziła kupować ubrań, może dlatego, że w przymierzalniach zawsze wisiało wielkie lustro. Nie lubiła patrzeć na swoją sylwetkę, na której każde ubranie wyglądało źle.
            - I co podoba ci się coś? – nagle za jej plecami  pojawiła się Ola, w ręku trzymała już pięć wieszaków z wybranymi dla siebie ciuchami.
            - Tak tylko oglądam. Widzę, że ty już wybrałaś. Idź przymierzyć – popchnęła czarnowłosą w stronę przymierzalni. Sama także podreptała w tamtym kierunku, ponieważ chciała ocenić wygląd koleżanki. Usiała na wygodnej, pikowanej kanapie przed przymierzalniami. Po kilku minutach zasłona się rozsunęła, a oczom licealistki ukazała się Aleksandra. Postawiła na obcisłe czarne rurki, białą koszulkę z nadrukiem i jaskrawą pomarańczową marynarkę. Całości dopełniał złoty naszyjnik, bransoletki tego samego koloru oraz blado pomarańczowe baleriny. Cały strój idealnie podkreślał jej sylwetkę. Paulina była pozytywnie zaskoczona i bardzo jej się podobała ta stylizacja.
            - I jak? – spytała Ola, kilka razy okręcając się, wokół własnej osi.
            - Super. Bardzo ładnie wyglądasz – Paula uśmiechnęła się szeroko, przy okazji ukazując dołeczki w swoich policzkach.
            - No nie wiem. Trochę za dużo tego pomarańczowego. –  oglądała się w wielkim lustrze, które wisiało obok kanapy.
            - Jest w sam raz, nic nie zmieniaj.
            - No dobra ja już znalazłam. Teraz ty. – dziewczyna cieszyła się jak małe dziecko. które dostało lizaka. Nie czekając na odpowiedz, poszła przebrać się z powrotem w swoje ubrania. Dziś założone miała jasne jeansy i kremową koszulę z białym kołnierzykiem. Kiedy wyszła Paulina dalej siedziała na tym samy miejscu. – No chodź musimy ci coś kupić. – nawet po tych słowach się nie ruszyła, siedziała uparcie na kanapie z przerażoną miną. Co chwilę otwierała i zamykała usta, jakby chciała coś powiedzieć, ale nie umiała wrazić swoich emocji. Zrezygnowana zakryła oczy dłońmi. Ola podeszła do dziewczyny i usiadła obok niej. Położyła rękę na jej plecach i przyciągnęła do siebie.
            - Powiesz mi w końcu o co chodzi? Ciężko mi zgadywać, a widzę, że coś cię męczy. Boję się, że jak powiem coś nie tak obrazisz się lub jeszcze bardziej zamkniesz się w sobie.– Paula powoli się podniosła, a na jej policzkach lśniły świeże łzy. Przenikliwym i badającym wzrokiem patrzyła się na nastolatkę.
               - Nie chcę kupować ubrań. W sobotę ubiorę coś, co już mam. Nie każ mi wybierać – poprosiła.
            - Jeżeli tak bardzo nie chcesz nie będę cię zmuszać. Myślałam, że lubisz zakupy – skrzywiła się i spojrzała na swoje ręce, aby unikać kontaktu wzrokowego zaczęła bawić się bransoletkami. Nie wiedziała, że zwykłe ubrania mogą wywołać u kogoś takie emocje. Oczywiście domyślała się, że chodzi o coś głębszego, lecz teraz jeszcze bardziej bała się pytać o co chodzi.
            - Dziś nie mam zupełnie humoru. Przepraszam, że zepsułam ci zabawę. Pójdę na autobus i pojadę do domu. Sama lepiej będziesz się czuła. Jestem jak kula u nogi – wstała i skierowała się do wyjścia. Ola nie zdążyła nawet zareagować. Kiedy w końcu zrozumiała co się przed chwilą stało, szybko pobiegła za koleżanką. Złapała ją przed drzwiami butiku.
            - Błagam przestań tak się zachowywać. Cały czas uciekasz, przez co mam wrażenie, że się mnie boisz. Nie musimy nic kupować, tylko to powiedz. Zawsze możemy pójść na kawę i po prostu pogadać. No chyba, że nie chcesz – już kończyły jej się pomysł jak poprawić humor Lili.
            - Chodźmy zapłacić za twoje ubrania, a potem możemy iść na herbatę – Lili uśmiechnęła się blado. Jej twarz i tak dalej była przygnębiona i smutna, na dodatek od płaczu miała czerwone i przeszklone oczy. Przeszły z powrotem do sklepu, gdzie przy kasie Ola zapłaciła za wybrane rzeczy. Paulina w tym czasie stała przed wieszakiem, na którym wisiały sukienki. Była tak strasznie na siebie wściekła. Sama nie rozumiała swojego zachowania, bo z jednej strony chciała sobie kupić coś nowego i przy okazji świetnie się bawić, a z drugiej nie chciała oglądać swojego odbicia w lustrze.. Obydwie rzeczy wykluczały się nawzajem.
            - To co idziemy? – Ola podeszła do Pauliny jak tylko uregulowała cały rachunek. Uśmiechała się pogodnie, chowając siatkę z zakupami do torebki.
              - Yhm.
              Dziewczyny wyszły ze sklepu i przeszły do ruchomych schodów, które umiejscowione były obok fontanny. Wjechały na pierwsze piętro, gdzie udały się w stronę małej kawiarenki. Wybrały jeden ze stolików, zajęły krzesła, a na dwóch pozostałych położyły swoje rzeczy. Oczekiwały kelnerki, która sprzątała akurat naczynia z innego stolika.

            Nagle Paulina usłyszała śmiech, który tak dobrze znała. Perlisty i szczery. Słyszała go kiedyś tyle razy. Przez jej ciało przebiegł dreszcz, a po plecach spłynęły kropelki potu. Jak na zawołanie dziewczyna zaczęła szybko przełykać ślinę, a jej dłonie i kolana trząść się. Nie chciała słyszeć tego śmiechu, nie chciała widzieć tej osoby. Bała się tej dziewczyny, a mimo to nadal za nią tęskniła. 

***
No i mamy rozdział 7. Mam nadzieję, że nie zanudziliście się na śmierć.
Chciałabym Wam podziękować, za komentarze, które tak bardzo mnie motywują. Nie pomyślałabym, że tyle osób będzie chciało, czytać o Paulinie. Wiele to dla mnie znaczy. Nie mniej jednak dalej czekam na Wasze opinie. 
Kolejne rozdziały nie będą, aż tak długie ( postaram się, aby nie były). Jeszcze raz przepraszam, jednak stwierdziłam, że lepiej wygląda w całości. 
Kolejny rozdział za tydzień w sobotę, bo zaczynam znowu szkołę.
Pozdrawiam 
Kilulu

20 komentarzy:

  1. Podoba mi się ten rozdział i wcale nie jest nudny. :-) Zaskoczyło mnie zachowanie ojca Pauliny, ale to dobrze, że chce polepszyć relacje z córką. Lepiej późno niż wcale.:-)
    Chyba wiem, czyj głos usłyszała Paula. Mam nadzieję, że nic złego z tego nie wyniknie.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Guardian Angel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz. Cieszę się, że Ci się podoba.
      Ojciec Pauliny jest bardzo zaskakujący, jego zachowanie z dnia na dzień się zmienia.
      Pozdrawiam
      Kilulu

      Usuń
  2. Jak dla mnie możesz cały czas pisać takie długie rozdziały. Chyba wiem kogo Paula usłyszala.
    Mroczna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osoby na końcu w łatwy sposób można się domyślić.
      Cieszę się, że podoba Ci się dłuższy rozdział.
      Kilulu

      Usuń
  3. Och, jaki rozdział! Bardzo dobrze, że taki długi, takie są lepsze, ale wiem też, że czasem brakuje weny na tyle pisania ;)
    Czyżby zapowiadała się konfrontacja? To byłoby ciekawe ;)
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam gorąco,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena akurat cały czas jest i wcale jej nie brak.
      Dzięki za komentarz.
      Pozdrawiam
      Kilulu

      Usuń
  4. Ogólnie Twój styl pisania jest dobry, ale popracuj trochę nad składnią zdań. Postaraj się, żeby one były trochę bardziej "książkowe", a nie dokładnie takie, jak pojawiają się w Twojej głowie :D

    http://dejva2401.blog.pl/ Zapraszam na blog mojego kolegi, on również bawi się w pisanie i bardzo liczy na wszystkie opinie, czy powinien kontynuować, czy też nie ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz.
      Postaram się popracować nad składnią.
      Dzięki za radę.
      Na bloga twojego kolegi zajrzę w wolnej chwili.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Obiecuję, że nadrobię wszystkie zaległosci jak tylko wrócę z gór (ferie mam xD). Choć rozdział na pewno jest dobry ;D
    A w między czasie zapraszam do sb na NN, dodane na szybko przed wyjazdem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok spokojnie.
      Miłych ferii, mi się niestety skończyły.
      Wpadnę do Cb jak znajdę czas.
      Teraz znowu ta głupia szkoła.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Ja tylko na chwilę.
    Przeczytałam wszystkie rozdziały i są świetne :)
    Chciałam poinformować, że bd taką cichą czytelniczką, która czyta lecz nie komentuje (bo jej to nie wychodzi :D)
    Więc czekam na nn i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie chcesz komentować. Wystarczyło by "przeczytałam", jednak i tak dziękuję :)

      Usuń
    2. Jeśli to Cię zadowoli, mogę zostawiać nawet i takie komentarze :) Ale nie licz na coś wspaniałego :)

      Usuń
    3. Nie liczę na coś wspaniałego. Nawet zwykłe "Ok" wystarczy. Będzie to dla mnie znak, że ktoś czyta.
      Dzięki wielkie za szczerość.

      Usuń
  7. jest swietne.
    ciesze się, że mogę to czytać.
    czekam na kolejny

    ZAPRASZAM NA NOWY ROZDZIAŁ.
    Liczę na szczerą opinię xx

    http://my-life-is-true-onedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham te opowiadania :)) Pisze się pidżama a nie piżama

    OdpowiedzUsuń
  9. Ajjajjaj ale się dzieje. Fajnie, że powoli dogaduje się z ojcem, mama wredna tylko o pracy foch. Heh miły Marek, zaufał Paulinie, mam nadzieję, że nie zawiedzie jego .... to wciąż dziwnie brzmi kiedy widzę jeszcze 10 chapów...aaaargh! why wcześniej nie pisałaś??
    Ola całkiem śmieszna. Mówi otwarcie ale i z ironią o swoim życiu, zaczynam jej się bać.
    Mhm na festyn nie dla Mateusza? Ahhahha jasne^^.
    Końcówka niezła. Opisanie jej emocji bardzo fajne.
    Ygh czy mi umknęło czy just nie pisałaś gdzie jej matka pracuje? Jakbyś była miła^^
    Ah i żadnych większych błędów nie ma, kolejny sukces ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dasz radę przeczytać 10 rozdziałów, wierzę w Ciebie :)
      Twoje komentarze bardzo mnie motywują :D
      Cieszę się, że jest coraz mniej błędów starałam się aby tak było.
      Z tą matką zbytnio nie rozumiem :P
      Jeszcze raz dzięki za tak szczere i miłe słowa :D

      Usuń
  10. Rozdział idealny, wcale nie za długi ;) Ola♥

    OdpowiedzUsuń