Czekam na wasze opinie...
W kuchni czerwonego domu siedział Marek. Prawą ręką podpierał, wciąż ociężałą głowę. Jego żona stojąca przy zlewie, specjalnie uderzała naczyniami, wywołując w jego czaszce drobne wybuchy. Miał wrażenie, że umiera.
W kuchni czerwonego domu siedział Marek. Prawą ręką podpierał, wciąż ociężałą głowę. Jego żona stojąca przy zlewie, specjalnie uderzała naczyniami, wywołując w jego czaszce drobne wybuchy. Miał wrażenie, że umiera.
- Musisz tak walić? – spytał spoglądając na blondynkę.
- Nie musiałeś pić przez caly weekend! – odpowiedziała kobieta, po czym
podeszła pod lodówkę. Wyjęła z niej potrzebne rzeczy, a w następnej kolejności
zaczęła przygotowywać kanapki dla swojej córki. Dalej czuła wyrzuty sumienia po
kłótni z piątku. Nie chciała tak myśleć o swoim dziecku. W głębi serca uważała
Paulinę za mądrą i bystrą dziewczynę, która w przyszłości dużo osiągnie. Sama
swoje zachowanie, tłumaczyła wahaniami hormonów.
- Jakbyś nie była taką wredną zołzą, nie musiałbym tego
robić – odparł po chwili czarnowłosy. Odwrócił się w stronę drzwi gdy usłyszał skrzypnięcie.
W wejściu akurat pojawiła się Lili.
Jej
twarz była przygnębioną i zmęczona, przebiegała wzrokiem raz po swoim ojcu, by
w następnej chwili spojrzeć na Sylwię. Nie była, zadowolona z zachowania swoich
rodziców, jednak nie chciała się mieszać w ich kłótnię. Nie pochwalała
zachowania ojca, mimo to była po jego stronie. Do matki z nie wiadomych
względów od piątku czuła niechęć.
Podeszła do miski z owocami, z której wzięła jabłko.
Schowała je do plecak, który następnie zarzuciła na lewe ramie. Odwróciła się w
stronę ojca, uśmiechnęła się blado i skierowała w stron wyjścia z mieszkania.
-
Paulina! Zrobiłam Ci kanapki. Zjedź z nimi śniadanie – krzyknęła za nią Sylwia.
Lili zatrzymała się w drzwiach, gdzie przez chwilę się zastanowiła.
-
Nie jestem głodna. Muszę iść, aby się nie spóźnić. – miała obojętny, znudzony
głos. Nie czekają na odpowiedź rodzicielki przeszła do korytarza, gdzie zabrała
czarną skórzaną kurtkę. Wyszła z domu, mając szczerą nadzieję, że reszta dnia
będzie lepsza.
Szybkim
krokiem zmierzała w stronę, przystanku autobusowego. Nie chciała się spóźnić do
szkoły już w drugim tygodniu nauki. Tym bardziej, że wiedziała, iż jeżeli do
tego dojdzie otrzyma ujemne punkty z zachowania. Gdy w końcu udało jej dotrzeć
na postój pojazdów, podeszła pod rozkład.
-
Kurde! – zaklęła pod nosem czytając, że ostatni autobus odjechał pięć minut
wcześniej. Wkurzona przeszła na drugą stronę ulicy, gdzie parkiem miała dotrzeć
do liceum. Mimo skrótu, czekała ją dwudziesto minutowa droga. Fakt, że spóźni
się na matematykę był już stu procentowo pewny. Aby jeszcze bardziej popsuć
blondynce humor zaczął padać deszcz. Ulewa ta, była zapowiedzią zbliżającej się
już jesieni.
Przemoczona
szesnastolatka dotarła do szkoły piętnaście minut po ósmej. Biegiem dotarła do
klasy. Jej mokre buty zostawiały, za nią charakterystyczne ślady. Zapukała, a w
następnej chwili weszła po cichu do pomieszczenia.
-
Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. – ukłoniła się w stronę nauczyciela i
przeszła w stronę ławki.
-
Zalewska do tablicy! Jeżeli specjalnie opuszczasz kartkówki, teraz rozwiążesz
te zadania przy mnie – zawołał za dziewczyną stary mężczyzna. Mimo wieku
emerytalnego, nie chciał on przestać uczyć w szkole. Wyglądało to tak jakby
radość sprawiało mu gnębienie uczniów. Przestraszona Paulina obróciła się w
stronę wkurzonego pana. Z jego brązowych oczu, można było odczytać
zdecydowanie. Licealistka wolnym krokiem skierowała się w stronę tablicy. – No szybciej,
szybciej! Mam ci wysłać specjalne zaproszenie?
Po
pół godzinie wściekła blondynka wyszła z klasy, pragnąc rychłej śmierci
nauczyciela. Jak mógł zadać jej pytania z materiału, nie przerabianego w
gimnazjum.
-
Co za debil! – krzyczała rozgniewana Lili. Razem z Olą stanęła przed salą od
biologii. Nie uzyskują potwierdzenia ze strony koleżanki, spojrzała na
błękitnooką. Jednak ta wyglądała jakby była w zupełnie innym świecie.
Miała
podkrążone oczy, które tego dnia były smutne i przekrwione jakby od płaczu. Jej
czarne włosy związane były w nie dbałego koka, z którego wystawały pojedyncze loki.
Dziewczyna była przygarbiona, a ręce miała schowane do kieszeni.
-
Coś się stało? – zapytała pogodnie Lili, dotykając ramienia Oli.
-
Hmmm… nie. Nic takiego.
-
No przecież widzę. Możesz powiedzieć co się dzieje. – Aleksandra spojrzała
niepewnie w oczy blondynki. W tym czasie zadzwonił już dzwonek na lekcje.
-
Wiesz co, powiedz, że się źle czuła. Wymyśl coś. Ja tu dziś nie wytrzymam –
dziewczyna odwróciła się na pięcie i skierowała się w stronę wyjścia z budynku.
Zielonooka złapała jej dłoń, uniemożliwiając ucieczkę.
-
Ej, co ty robisz? Nie możesz teraz uciec.
-
Czemu nie?
-
Twoi rodzice się o tym dowiedzą. – znalazła argument Paulina.
-
Nie obchodzi mnie to zbytnio. Wymyśl coś – głos dziewczyny był pewny. Wyrwała
rękę z uścisku, po czym pobiegła schodami w dół, znikając Zalewskiej z oczu.
Szesnastolatka
przetwarzała szybko w głowie, to co stało się chwilę wcześniej. Nie wiedziała
co kierowało Aleksandrą, jednak miała ogromną ochotę dołączyć do koleżanki i
nie musieć przez resztę dnia użerać się z nauczycielami. Wbrew swoim
wcześniejszym zachowaniom, biegiem udała się w stronę wyjścia. Miała nadzieję,
że uda jej się jeszcze złapać czarnowłosą. Wybiegła ze szkoły i rozejrzała się
po terenie. Po lewej stronie od budynku znajdował się parking. Między
samochodami zauważyła chudą postać Oli. Paulina sprawdziła przez ramię czy nikt
jej nie widzi, po czym szybkim krokiem ruszyła za szesnastolatką.
-
Hej, poczekaj! – pod wpływem krzyku Lili, Aleksandra obróciła się. Stanęła i
zdziwionym wzrokiem przejechała po sylwetce koleżanki.
-
Co ty robisz?
-
Uciekam razem z tobą. Nie widać? – uśmiechnęła się zielonooka. Czuła, że musi
pogadać z Olą. Mimo, iż znała ją tylko kilka dni, chciała się komuś zwierzyć.
Musiała zaryzykować i zaufać komuś kogo dopiero poznała.
-
Wracaj do szkoły, nie przejmuj się mną.
-
Przestań widzę, że coś cię gryzie. Poza tym ja też nie mam ochoty tam siedzieć,
a tym bardziej nie mam ochoty oglądać tego debila z matmy. Chodź, gdzieś za nim
znów zacznie lać – blondynka spojrzała na zachmurzone niebo.
-
No dobra, ale ja cię nie namawiałam do uciekania.
-
Sama popełniłam przestępstwo – uśmiechnęła się Lili, a Aleksandra jej
zawtórowała.
Kilometr od szkoły, znajdowała
się jedyna handlowa ulica w mieście. Był to jakby plac gdzie można było dostać
wszystko. Ubrania, meble, jedzenie, kosmetyki i wszystko czego ktoś
potrzebował. Pomiędzy biblioteką, a starym sklepem z antykami znajdowała się
mała przytulna kawiarnia. Jej ściany pomalowane były na malinowy odcień,
gdzieniegdzie udekorowane własnoręcznie namalowanymi kwiatami. W powietrzu czuć
było zapach, świeżo mielonej kawy oraz tarty jabłkowej, która była specjałem tego
lokalu.
Mimo
dużej popularności Paula nigdy nie była w tej kafejce, nie miała z kim tam się
udać. Ucieszyła się więc, kiedy Ola zaproponowała jej to miejsce. Od wejścia
czuć było ciepłą atmosferę, jednak bardziej przypadł szesnastolatce do gustu,
wszechogarniający zapach cynamonu. Uwielbiała ten zapach. Razem z Aleksandrą
usiała, na wygodnych fotelach, które obite były brązowym zamszowym materiałem.
-
Co podać? – zapytał kelner, który pojawił się od razu przy stoliku dziewczyn.
Ubraną miał niebieską koszulę i ciemne jeansy. Jego rozczochrane włosy
kontrastowały z eleganckim ubiorem.
-
Poproszę latte macchiato i kawałek waszej tarty – zamówiła czarnowłosa. Paulina
zauważyła uśmiech koleżanki, który kierowany był w stronę kelnera. Ten akurat
zwrócił się w stronę Zalewskiej.
-
Czarną herbatę, poproszę.- kelner
odszedł zostawiając licealistki same.
-
To co powiesz, co się stało? – zadała znowu to samo pytanie zielonooka.
-
W sumie, to był chyba najgorszy weekend w moim życiu. Jednak to jest tak długa
historia. Wątpię, że chcesz ją słuchać.
-
Przestań marudzić, tylko gadaj. No chyba, że nie chcesz. To nie będę cię
zmuszać. – powiedziała blondynka. Samej trudno było jej mówić o sobie, więc nie
chciała na siłę namawiać koleżanki. Miała nadzieję, że ta sama zacznie mówić,
co ją męczy.
W
tym czasie błękitnooka toczyła kłótnię sama ze sobą. Miała ogromną ochotę się
wygadać, jednak nie wiedziała jak na to wszystko zareaguje Lili. Bała się
opinii swojej koleżanki, bo przecież jej życie nie było normalne. Obawiała się,
że nikt nie będzie chciał się z nią przyjaźnić, jak pozna całą prawdę.
-
Dobra zacznijmy od tego, że jestem… - zawahała się na chwilę. Jednakże, po
chwili postawiła wszystko na jedną kartę - … jestem adoptowana. Wiem, teraz
pewnie zaczniesz się litować, lecz ja tego nie oczekuje.
- Czemu miałabym się litować? – zapytała Paula w chwili
gdy kelner pojawił się z zamówieniem dziewczyn. Postawił naczynia na stoliku,
uśmiechnął się i odszedł.
- Nie wiem, zaczniesz po prostu traktować mnie jakoś
inaczej. No wiesz, trudne dzieciństwo i te sprawy. Będzie ci żal, że ty masz
pełną rodzinę, a ja nie. Kurde, nie mam pojęcia czemu tak się dzieje ale jak
tylko o tym komuś mówię, to ta osoba kończy się ze mną kontaktować – przyznała ze
smutkiem ta chudsza.
- Te osoby musiały być naprawdę płytkie, skoro oceniały
cię po rodzinie. Kontynuuj, bo domyślam się, że chodzi o coś głębszego.
- Od razu muszę zaznaczyć, że mieszkam w normalnym domu z
normalną rodziną. Tylko, że nie moją. W sierocińcu mieszkałam tylko przez kilka
miesięcy, zanim trafiłam do Morawskich. Jest to bardzo miła rodzina.
Zawdzięczam im bardzo wiele, mimo to ich nienawidzę. - gdy dziewczyna zauważyła
pytające spojrzenie towarzyszki, natychmiast mówiła dalej. – Sprawa wygląda tak,
że nie chcą adoptować Amelki, mojej młodszej siostrzyczki. Mała niczym sobie
nie zasłużyła, a ci idioci po prostu jej nie chcą, rozumiesz?
- Skoro adoptowali ciebie, czemu nie mogli jej też wziąć?
- Tu pojawia się nasze pierdolone prawo. Otóż mój
biologiczny ojciec nie chce zrzec się praw do Amelii, a sąd nic nie może
zrobić, bo dziecko żyje niby w dobrych warunkach. Te pieprzone komisje uważają
dom śmierdzący alkoholem i fajkami za dobre warunki – śmieje się cynicznie
Aleksandra.
- W takim razie czemu ciebie mogli adoptować?
-
Ten pijak, znaczy mój ojciec uważa, że nie jestem jego córką. Cały czas
twierdzi, że moja mama przespała się z kimś innym i dlatego zaszła w ciąże. Z
tego powodu, też zrzekł się do mnie praw rodzicielskich.
- Co z twoją mamą? – spytała licealistka, której i tak
było żal koleżanki. Jej życie w porównaniu do życia Oli, może nie było bajką
lecz dało się je znieść.
- Umarła miesiąc po urodzeniu Amelki – oczy dziewczyny
zaczęły się szklić, nie chciała znowu płakać.
- Przykro mi.
- Już tak bardzo tego nie przeżywam. Bardziej boję się o
moją siostrę. Dzięki kuratorowi mogę ją widzieć co dwa tygodnie. Nawet nie
wiesz jak cieszę się na te spotkania. Zawsze staram się jak najlepiej
wykorzystać tą godzinę, lecz prędzej czy później Amelia porusza temat tego
kiedy ją zabiorę ze sobą. Załamana zawsze jej mówię, że nie mogę, a ona tego
nie rozumie. Ma dopiero pięć lat i kompletnie nie wie co się wokół niej dzieje.
Marze o tym, aby wyrwać ją z tego chorego świata. Jednak jeszcze przez dwa lata
nie mogę nic zrobić, żeby zacząć o nią walczyć muszę co do dnia mieć skończone
osiemnaście lat.
- Czemu twoi przyszywani rodzice nie mogą tego zrobić.
- Oprócz mnie mają jeszcze dwójkę swoich dzieci. Twierdzą,
że nie stać ich na utrzymanie czwórki dorastających ludzi. Moje prośby i
błagania nic nie dają. To dlatego jestem dziś taka załamana. Wczoraj gdy
widziałam się z małą, już od wejścia, z płaczem pytała czy ją wezmę. Co miałam
jej powiedzieć? Nie mogłam skłamać. Nawet prezenty i obietnice nic nie dały,
pięciolatka cały czas płakała nie chciał mnie wypuścić. Nie umiem patrzeć na
jej biedne zapłakane oczy, jest taka malutka i bezbronna. Tak naprawdę ma tylko
mnie. Nikt inny się o nią nie troszczy. – tym razem nastolatka nie wytrzymała i
po jej bladym policzki spłynęła słona łza. Paulina kiedy tylko to zobaczyła,
pośpiesznie wyjęła z plecaka chusteczki i podała je Oli.
- Kurde. Nie jest za ciekawie. Może pójdź do jakiej
instytucji i tam się spytaj czy możesz jakoś spowodować odebranie Amelii, albo
postaraj się o częstsze odwiedziny. To też mogło by jej pomóc, widziałby cię
więcej razy. Byłaby spokojniejsza.
- Może masz racje. Spróbuję coś zrobić – uśmiechnęła się
pogodnie czarnowłosa i upiła łyk kawy. Była wdzięczna, za to, że Lili ją
wysłuchała. – Wyszło na to, że ja ci się wygadałam, a miało być na odwrót.
- To nic. U mnie w sumie jest w porządku. Lepiej niż
zwykle – zielonooka umiała kłamać, robiła to już tyle razy. Teraz nie miała
serca zadręczać koleżanki jeszcze swoimi problemami, dlatego nie powiedział
prawdy.
Dziewczyny spędziły w kawiarni jeszcze ponad godzinę, w
tym czasie rozmawiały na luźniejsze tematy. Paulina uznała, że przyjdzie lepszy
czas na wyjawienie swoich sekretów. Po wypiciu kawy licealistki pożegnały się i
każda poszła w swoją stronę.
Paula powolnym krokiem szła w kierunku domu. Nie chciała być
za szybko, aby nie dawać podejrzeń. Choć i wiedziała o tym, że jej rodzice
dowiedzą się o opuszczeniu przez nią lekcji. W tej chwili nie przejmowała się
tym.
Powoli przemierzała kolejne ulice swojego miasta, myśląc
o znajomości z Olą. Coraz bardziej ufała tej dziewczynie, choć pewne obawy
nadal w niej pozostawały. Bała się kolejnego odrzucenia i wyśmiewania.
Wiedziała, że tłumienie w sobie złych emocji nie jest dobrym rozwiązaniem, lecz
uznała, iż uda jej się poczekać do czasu kiedy stu procentowo zaufa
błękitnookiej.
Szła jedną z głównych ulic, kiedy nagle na chodnik przed
nią wjechał srebrny Ford. Nie zwracając na to zbytniej uwagi zmierzła dalej,
mimo to zatrzymał ją znany głos.
- Podwieźć cię?
***
Przepraszam za spóźnienie, nie udało mi się dodać tego rozdziału w sobotę. Na pocieszenie jest to jak na razie najdłuższa część historii. Wiem, że nie dzieje się w niej nic ciekawego jednak chciałam pokazać, że nie tylko Paulina ma ciężkie życie. Mam nadzieję, że nie zanudziliście się za bardzo.
Jak myślicie kto chce podwieźć Lili?
Czekam na Wasze komentarze. Bardzo zależy mi na waszym zdaniu.
W kolejnych rozdziałach będzie się więcej działo obiecuję.
Pozdrawiam
Kilulu
Wcale się nie zanudziłam! Rozdział faktycznie trochę inny, wprowadza inny wątek, ale także jest ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńCzyżby Lili chciał podwieźć Mateusz? ;)
Mam dla Ciebie małą sugestię, do której wcale nie musisz się stosować ;) Widzę, że próbujesz unikać powtórzeń imion i używasz zwrotów typu zielonooka, czarnowłosy... Na twoim miejscu bym je trochę ograniczyła i dała coś w stylu dziewczyna, mężczyzna itp, bo niby mają one zastąpić imiona, a czytając mam wrażenie, że używasz tylko tego. Nie odbierz tego absolutnie jako krytykę, to tylko drobna sugestia ;)
Pozdrawiam i czekam na następny! ;D
Bardzo dziękuję, za komentarz.
UsuńBardzo dziękuję za poradę spróbuję się do niej stosować :D
Nie odbieram tego jako krytyk, dziękuję za rade.
OMG :3 Mateusz? W Fordzie będzie Mateusz prawda? Jak nie to się obrażę ;P Plus super historia Oli to smutne, ale sama znam osobę z takim problemem więc wiem o co chodzi. O gramatykę i część stylistyczna i interpunkcyjną (kochana te twoje przecinki) nie będę się czepiać :3 Bałdzo mi sie podoba :3
OdpowiedzUsuńW fordzie będzie człowiek :P
UsuńTe moje przecinki :/
Staram się coraz lepiej pisać.
Nie bądź na mnie zła.
Sorki, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Już wszystko nadrobiłam! :)
OdpowiedzUsuńMoże i w rozdziale nic się takiego nie dzieje, ale za to wprowadza coś ciekawego i innego... Takie rzeczy też trzeba wprowadzać ;) Lili,Lili...Powiedz, że tam będzie moja ulubiona postać? ^.- Historia Oli jest ciekawa i no smutna po prostu...
Mnie się tam wszystko podoba, więc oby tak dalej! ;D
Pozdrawiam :)
Bardzo dziękuję za tak miły komentarz.
UsuńCo do osoby w samochodzie przekonasz się już w środę.
Pozdrawiam
Kilulu
Myślę, że człowiekiem w fordzie będzie Mateusz :D A może nie? ;O
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak inni, ja tam się ani trochę nie zanudziłam, wręcz przeciwnie ^^
Cudowny masz nagłówek. PS Kocham Cię kojarzy mi się z książką o takim tytule.
Pozdrawiam.
Zapraszam: konie-filmy-ksiazki.blogspot.com
Bardzo dziękuje. Naglowek sama zrobiłam. Kojarze książkę o której mówisz.
UsuńCo do osoby w fordzie dowiesz się już w środę.
Pozdrawiam
Kilulu
Wow, cudowny rozdział. Już nie mogę się doczekać co będzie dalej
OdpowiedzUsuńkolorowy-kwiatuszek.blogspot.com
Bardzo dziękuje za komentarz.
UsuńPodoba mi się ten rozdział. :) I wcale nie jest nudny. Coś się tam w nim dzieje. Fajnie, że pokazałaś, iż nie tylko Paula ma ciężko w domu. Przykro mi się zrobiło, kiedy czytałam historię Oli. To taka sympatyczna dziewczyna. Mam nadzieję, że uda jej się jakoś wyrwać młodszą siostrę od ojca.
OdpowiedzUsuńA co do tego kogoś w samochodzie, to w 70% jestem pewna, że to Mateusz.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę mnóstwa weny,
Guardian Angel.
Bardzo dziękuje za komentarz :)
UsuńChce pokazać że każdy ma większe lub mniejsze problemy.
Ooo dotarłam do ciebie w końcu. Nie wiem dlaczego mówisz, że ten rozdział jest głupi? Jest bardzo fajny. Pokazałaś nam dzisiaj ciemną stronę życia Oli, przyjaciółki jeśli tak mogę już ja nazwać, naszej Lili. Dziewczyna okazała się adoptowana i na dodatek jej opiekunowie nie są w stanie przyjąć pod dach jej młodszej siostrzyczki, która najwyraźniej nie ma się za wesoło w domu ich biologicznego ojca. Polskie prawo ssie. Tak, definitywnie ssie.
OdpowiedzUsuńNauczyciel Lili przypomina mi moją babkę z fizyki - już dawno powinna siedzieć w domu i ubijać swoje wiszące i rozkładające się ciało ale nie - ona wciąż czuje zasrane powołanie do uczenia. Fuck.
Jak to nie możesz mi powiedzieć, kto ją podwiózł? No jak to? Pewnie Wojtek - czyli Mateusz. Ewentualnie jeszcze ... poproszę o muzyczkę grozy ... - MAGDA! Ale to by już było strasznie pogmatwane, nie? Ale jakie zaskoczenie ;p
Okej, kończę to dziwne coś,
wybacz za kolejny żenujący komentarz ojcze.
Staram się być lepszą córką ;D
Buziaki ;*
Jesteś najlepszą córka na świecie.
OdpowiedzUsuńNie lubie takich nauczycieli.
Zobaczysz co się będzie działo w kolejnych częściach.
Pisz częściej takie komentarze. Lubie je czytać.
Pozdrawiam
Tatuś
Gratulację!
OdpowiedzUsuńDostajesz nominację do Liebster Adwards!
Zapraszam po szczegóły:
http://cytujemy.blogspot.com/2014/01/liebster-adwards-8.html
Pozdrawiam,
Ana.
Bardzo dziękuję za nominacje :)
Usuńspoko rozdzial ;p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://my-body-dies.blogspot.com/
Dzięki :)
Usuńzapraszam na nowy rozdział ;) http://going-to-love.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWracam po przerwie do blogowej sfery ;)
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawy jeest;) Co do akcji nie masz się co czepiać. Mooże powinnaś go przejrzeć jeszcze raz i poprawić drobne będy.
No a podwieźć chce ją pewnie Mateusz;)
No proszę chciałam more drama i jest, jakaś ty kuosiana ♥. Hm Ola wydaje się coraz ciekawszą postacią tak jak i ojciec Pauliny. Mam nadzieję, że wyjaśnisz...łaś dlaczego Paula nie lubi zbyt swojej matki. Gościu z matmy jest gupi foch ^^. Bardzo dobrze, że uciekła. 100% nie zaufa? Ja bym już całe życie jej powierzyła, tak się zwierzać po tygodniu znajomości hahh. Ah ta introwertyczka.
OdpowiedzUsuńA no tu było błędów sporo hahha prosz oto one w kolejności:
"Zjedź z nimi śniadanie"~ tłumaczenie: zjedź ze schodów z nami na klaczy o imieniu śniadanie,
"powiedz, że się źle czuła." tłum: ona się źle czuła a że mam wielkie poczucie empatii to za nią pójdę zwiać ze szkoły,
"Był to jakby plac" bez tłum, bo to stylistyczny. no kolokwializm i zbytnio nacechowany emocjonalnie nwm. delete!
"Może pójdź do jakiej instytucji"tłum: staropolski; ino może waszmość pójść do jakiej instytacjonerii jawhol,
Wygląda na to, że dziewczyny mają ze sobą więcej wspólnego niż sądziły. Obie mają ciężkie życie. Eh polskie prawo to masakra mam nadzieję, że coś się znajdzie.
End: Mati? Ehh whatever zara się dowiem...
Ta, trochę to śmieszne komentować past ale jestę jednorożcę więc muszę być dzielna♥
Nie umiem pisać długich komentarzy. Blog bardzo mi się podoba i jak tylko będę miała okazję skorzystać z laptopa to dodam ten blog do zakładki POLECAM ;)
OdpowiedzUsuń