Z końcem października dni stawały się coraz krótsze, a
mrok coraz częściej otaczał uśpione i spokojne miasteczko. Choć pogoda nie
sprawiała pozytywnego nastroju, Paulina kwitła niczym kwiaty na wiosnę.
Wydawało jej się, że wszystko jest na swoim miejscu. Dogadywała się z
rodzicami, miała wspaniałą przyjaciółkę i chłopaka, na którym coraz bardziej
jej zależało, jednak nie można tego było nazwać idealnym związkiem. Dziewczyna
czuła, że czegoś jej brakuje, aczkolwiek nie umiała określić czego. Wiedziała
tylko, iż coś jest nie tak. Starała się jednak o tym za dużo nie myśleć,
przekonywała się iż tylko sobie coś wmawia.
W jesienne popołudnie, kiedy słońce chyliło się ku
zachodowi Paulina razem z Bartkiem podjechali pod dom nastolatki. Jak co dzień
chłopak odwiózł ją po szkole do domu.
- Odwiedzisz mnie jak
wrócę? – spytał się brunet spoglądając w oczy Lili. Dwoma palcami odgarnął jej
włosy za ucho, po czym krótko pocałował.
- Daj tylko znać, a
zrobię ci przyjęcie powitalne – poinformowała blondynka sięgając po swoją
torbę.
- Do zobaczenia po
weekendzie – krzyknął Bartek przez otwarte drzwi, jak dziewczyna już wysiadła.
Licealistka tylko lekko się uśmiechnęła, po czym przymknęła drzwiczki.
Przez trzy dni miała się nie widzieć z Bartkiem, przez
jego nagły wyjazd. Jechał spotkać się z swoją babcią, którą dopadło
przeziębienie. Chłopak nie chciał tam jechać, jednak po rozmowie z Paulą i
matką stwierdził, że zrobi to tylko dla staruszki, którą szanował. Szesnastolatka
chciała mu towarzyszyć, jednak ten ostrym tonem jej to uniemożliwił. Tłumacząc,
że innym razem przedstawi ją swojej rodzinie.
Paulina przeszła przez ścieżkę prowadzącą do domu i
otworzyła wejściowe drzwi. W korytarzy zdjęła trampki i kurtkę, którą zawiesiła
na miedzianym wieszaku. Pocierając zmarznięte dłonie przeszła do kuchni skąd
wydobywał się zapach pieczonego mięsa.
- Hej – blondynka
przywitała się ze swoją mamą, która ostrożnie kroiła warzywa przy kuchence.
- O już jesteś…
Idealnie. Rozłożysz talerze, dobrze? Tylko dodaj jeden komplet.
- Będziemy mieli
gościa? – spytała, opierając się o framugę. Poczuła wibrację w tylnej kieszeni
jeansów, wyjęła telefon i odczytała sms.
„Już
za tobą tęsknię”
Przygryzła dolną wargę
czytając wiadomość od Bartka. Szybko napisała zwrotną wiadomość i schowała
telefon z powrotem do kieszeni. Spojrzała się na Sylwię, która wycierając
dłonie w zieloną ściereczkę wpatrywała się w swoją córkę.
- Co? – spytała
nastolatka.
- Mówiłam do ciebie,
jednak chyba nie słuchałaś.
- Przepraszam
zamyśliłam się – odparła czując, że się rumieni.
- Mateusz będzie na kolacji.
Tata zaprosił go, bo wieczorem podobno jest jakiś mecz.
Paulina poczuła
dreszcze słysząc imię chłopaka. Nie widziała się z nim odkąd wyszła ze
szpitala, czyli już ponad dwa tygodnie. Choć obiecał jej się odezwać ( byli w
końcu umówieni na biegi), nie zrobił tego, a ona nie chciała się upominać.
Starała się o nim także nie myśleć, bo wszystkie sytuacje z nim związane nie
prowadziły do niczego dobrego. Była z Bartkiem więc nie rozumiała czemu
przejmowała się Wojtkiem. To wszystko nie miało sensu.
- A no tak mecz.
Rozłożę te talerze za chwilę... – odparła zrezygnowana i skierowała się do
siebie do pokoju.
- Paulina ten chłopak co
cię przywiózł, to twój kolega? – słysząc to pytanie szesnastolatka zatrzymała
się w pół kroku.
- Taaaak – przeciągnęła
wypowiedź, szybko wychodząc do siebie.
Nie
miała najmniejszej ochoty kontynuowania tego tematu. Było na to o wiele za
wcześnie. Sama nie umiała do końca określić swojej relacji z Bartkiem. Lubiła
go nawet bardzo, jednak ciężko było im znaleźć wspólny temat. Najczęściej też
robili tylko to co chciał Bartek, jednakże na razie Paulina nie chciała tego
zmieniać. A może nie umiała się przeciwstawić.
Kiedy Lili skończyła rozkładać talerze usłyszał, że do
mieszkania wchodzi jej tata, rozmawiający ze swoim towarzyszem. Nie musiała
czekać długo, aż usłyszała niski głos Mateusza. Obrała obojętny wyraz twarzy i
z blatu kuchennego zabrała miskę z upieczonymi warzywami, bezpiecznie ustawiła
ją na stole. Usiadła na swoim miejscu i czekała, aż kolacja dobiegnie końca.
- Dzień dobry proszę
pani – Mateusz uprzejmie przywitał się z panią domu.
- Hej. Siadaj, miło nam
że do nas przychodzisz. Przynajmniej nie jest tak cicho w domu – zażartowała kobieta.
Czarnowłosy przeszedł za stół i usiadł naprzeciwko blondynki.
Dopiero wtedy raczył na nią spojrzeć. Wcześniej bowiem unikał jej wzroku.
- Hej – powiedział
obojętnie zaczynając nakładać sobie jedzenie. Paulina nie odpowiedziała mu
tylko zaczęła bawić się bransoletką. Uważała, że po tak długiej ciszy z jego
strony może trochę poudawać obrażoną. Z drugiej strony nie miała ochoty z nim rozmawiać,
bo wywoływało to w niej sprzeczne emocje. Przez samą siebie myślała, że
zwariuje.
Już po dwudziestu minutach przy stole panował gwar.
Rozmowa między trójką dorosłych trwała w najlepsze, tylko jak zwykle Paulina
wydawała się nie obecna. Na jej talerzu leżało nietknięte jedzenia, a ona
zajęta była odpisywaniem Oli lub Bartkowi. Telefon położony na jej kolanach co
chwilę wibrował.
Mateusz nie potrzebował dużo czasu, aby dostrzec
nieobecność i obojętność licealistki. Zauważył także, że nic nie zjadła i to
martwiło go najbardziej. Był zły na siebie, że nie pilnował jej tak jak sobie
obiecał. Aczkolwiek sytuacja jaka pojawiła się w jego domu wszystko
skomplikowała, a on nie miał nawet czasu myśleć o jedzeniu, a co dopiero o
Paulinie. Kiedy zaczynał się czwartek on myślami był dopiero przy poniedziałku.
Dni ulatywały mu za szybko, przez całe zamieszanie które spowodowała Magda. W
jego niebieskich oczach można było wyczytać zmartwienie i zmęczenie.
Teraz po dwóch tygodniach miał chwilę odpoczynku i
dlatego znów przejął się stanem Pauli. Na początku starał się nie reagować na
to, iż nastolatka nie je tylko sms’uje, ale po dwudziestu minutach stało się to
dla niego irytujące. Szturchnął po stołem nogę dziewczyny, powodując, że
podniosła na niego wzrok. On tylko gestem nakazał jej jeść.
Paulina prychnęła i wróciła do swojego wcześniejszego
zajęcia. Miała gdzieś studenta i jego założenia i obietnice. On sam nic nie
dotrzymywał to czemu ona by miała. Chłopak zorientował się, że ma tylko jeden
sposób aby przywrócić Lili do porządku.
- Proszę państwa muszą
państwo wiedzieć, że jak państwa nie było to razem z Pau… - zaczął wypowiedź,
ostrożnie wybierając słowa.
Blondynka spojrzała na niego nagle przerażona. Jej
rodzice dalej nie wiedzieli o jej pobycie w szpitalu i była gotowa zrobić
wszystko aby tak pozostało. Nie widziała najmniejszej potrzeby, aby o tym
wiedzieli. To był jej problem, o którym ten idiota się przez przypadek
dowiedział.
- Mamo chciałaś
pomalować gabinet, prawda? – Lili wtrąciła się w słowa Mateusza, specjalnie
podnosząc głos, by to ona był w centrum uwagi. Starsza kobieta kiwnęła tylko
głową, przeżuwając kolacje – Mateusz bardzo ładnie maluje, na pewno będzie miał
czas aby narysować jakieś postacie z bajek lub coś takiego.
- Ooo… to bardzo dobrze
się składa, bo chcieliśmy dla małego jakiś obrazek na ścianie. Podjąłbyś się
tego? W ogóle nie wiedziałem, że malujesz – zagadnął Marek, trzymając w ręce
lampkę wina.
- Pewnie czemu nie –
odparł student z uśmiechem, po czym zabójczym wzrokiem spojrzał na Paulinę,
która potulnie skubała kurczaka na swoim talerzu. Na jej twarzy gościł
zwycięski uśmiech.
Po obiedzie Paulina obiecała posprzątać, aby jej mama
mogła chwilę odpocząć. Cała trójka zniknęła w salonie i blondynka sama składała
naczynia do zmywarki. Kręcąc się po kuchni nuciła pod nosem nic nieznaczącą
melodię.
- Czemu to zrobiłaś? –
spytał głos za nią. Szybko się obróciła i znudzonym wzrokiem spojrzała na
Mateusza, który usiadł znów przy stole.
- Nie oglądasz meczu? –
spytała wracając do swojego poprzedniego zajęcia.
- Jest przerwa.
Odpowiedz na moje pytanie – zażądał.
- Czy to takie ważne.
Namalujesz kilka gwiazdek, księżyc, chmurkę i będziesz wolny. To się nazywa
dobry uczynek, chyba nie wiesz co to, co nie? – wyrzucała z siebie słowa, można
było wyczuć, że jest zła.
- Nie chodzi mi o to –
odrzekł, powodując, iż Paulina badawczo na niego spojrzała.
- To o co? – miała dość
jego podchodów. Za każdym razem kiedy się widzieli inaczej się zachowywał, co
coraz bardziej ją denerwowało.
- Olewasz mnie - stwierdził
po dłuższej ciszy. Paulina zaczęła się tylko śmiać.
- Olewam cię? Masz coś
konkretnego na myśli? Jeżeli uważasz, że będę biegać za tobą z wdzięcznością za
to co zrobiłeś to się mylisz. Jest tak jak było przed tym chorym weekendem, nic
się nie zmieniło i tak ma pozostać. A wracając do tematu olewania, to ty się
nie odzywałeś. Mieliśmy iść biegać, ale jakoś zapomniałeś, co jakoś mnie nie
zdziwiło. Domyślam się, że zakładałeś się o inne panny. Mam nadzieję, że mnie
to już nie dotyczy, jak widzisz bez ciebie żyję, nie umarłam więc możesz się
odpierdolić.
- Od kiedy przeklinasz?
- Od kiedy cię to
obchodzi? – oparła dłonie na biodrach i spojrzała w jego niebieskie oczy.
Przyglądał się ze spokojem jej twarzy. Paula czując na sobie jego wzrok czuła
się skrępowana. Skrytykowała samą siebie, na reakcje swojego ciała.
Mateusz miał wielką ochotę powiedzieć, że od początku
Paulina go obchodzi, lecz wcześniej ugryzł się w język. Obiecał sobie, że
przestanie mówić słowa, które mogły by o czymś świadczyć. Kiedy nie widział
blondynki dwa tygodnie myślał, że o niej zapomni, że przestanie tak bardzo o
niej myśleć. Jednak w każdej wolnej chwili, ( których nie było za dużo) w jego
głowie ukazywała się rozmarzona blondynka, która siedziała na pomoście obok
niego.
- Wiesz, że mam
siostrę, co nie? – zmienił nagle temat. Paulina poczuła nagły chłód w
pomieszczeniu, czyżby ktoś otworzył okno?
- Wspominałeś o niej
trochę. Ma na imię Magda, co nie? – Paulina zaczęła ostrożnie, bojąc się
rozpoczynać ten temat.
- Yhm. Ostatnio trochę
z nią rozmawiałem – Nogi pod Pauliną się ugięły. Głos w jej głowie podpowiedział
tylko „ już wie, że jesteś do niczego”.- Opowiadałem
jej trochę o tym, że pracuję z twoim tatą. Kiedy usłyszała wasze nazwisko,
poprosiła mnie aby przekazał ci tą kartkę. Znasz się z Magdą, teraz pytam tak
na serio? – jego głos nagle przybrał na sile.
- Jaa… - jąkała się
Paulina, aczkolwiek wyciągnęła rękę i wzięła do ręki żółtą zwiniętą kartkę,
którą wyciągnął w jej stronę Mateusz. Czy to działo się naprawdę? Magda szukała
z nią kontaktu? Co Mateusz jeszcze wie, czy siostra mu o wszystkim opowiedziała?
- Tak myślałem – odparł
najwyraźniej wkurzony. – Byłem pewny, że nie jesteś zdolna do takiego kłamstwa,
a jednak. Jaki ja byłem głupi! – Puknął się w czoła, a w jego oczach można było
wyczytać zawód. – Opowiadałem ci jak się o nią martwię, a ty jej o tym
wszystkim mówiłaś, prawda? Mówiłaś, że jej nie znasz.
Lili czuła miękkie nogi, które za sprawą magicznego
powietrza nagle przykleiły się do podłogi. Nie umiała się ruszyć z miejsca.
Stała jak zaczarowana i wpatrywała się w Mateusza, który z każdą sekundą robił
się coraz bardziej wściekły.
- To nie tak, Mateusz –
poczuła, jak łzy zbierają jej się do oczu. W tym momencie jej największym
marzeniem, było nie rozpłakanie się przy dwudziestolatku. Każde spotkanie z nim
kończyło się fatalnie, tym razem było sto razy gorzej. Jej ułożone życie nagle
jakby się posypało. Czy już zawsze kiedy będzie dobrze, będzie pojawiać się
Magda i wszystko niszczyć. – Nie znam teraz Magdy, znałam ją kiedyś, ale ona
już dawno odeszła – krzyknęła, a pierwsza łza przekroczyła jej powiekę. Szybkim
krokiem wyszła z kuchni i przeszła do swojego pokoju, gdzie z hukiem
zatrzasnęła drzwi. Tam opadła na ziemię i pozwoliła ujść swoim łzom. W tej
chwili brakowało jej Bartka, którego za wszelką cenę chciała przytulić.
***
Po godzinie dziewiętnastej Ola stwierdziła, że nie ma już
najmniejszej ochoty się uczyć, a jedyne o czym marzyła to kąpiel i możliwość
pójścia spać. Z swojego pokoju zabrała
rzeczy na przebranie i powolnym krokiem ruszyła w stronę łazienki.
W mieszkaniu nie było nikogo, oprócz Artura i Bartka,
który przyszedł pożyczyć GPS. Ola odkąd Bartek i Paulina byli oficjalnie parą
starała się go unikać. Przebywanie w jego otoczeniu, źle na nią działało.
Przeszła pod drzwi od toalety gdzie miała idealny widok na drzwi wejściowe przy,
których stali chłopacy. Dziewczyna idealnie słyszała też ich rozmowę.
- Na serio to zrobisz? –
Artur miał dość zdziwiony głos.
- Czemu by nie? Ona
jest za łatwa, wystarczy jeszcze dwa tygodnie, a będzie po sprawie – głos
bruneta był pewny siebie, słychać było też jego śmiech.
- Nie przesadzasz
trochę stary? Na początku mówiłeś, że ci się podoba…
- Podoba mi się i dlatego
jest jeszcze prościej.
- Nie umiesz się
opamiętać, po tym co było z Anią, co nie? – spytał zmartwiony Artur.
- Zamknij się, tej
idiotki już nie ma. Teraz to ja się bawię. Mówię ci za dwa tygodnie idziemy na
imprezę, a ja będę musiał znaleźć jakąś nową dziewczynę. Zniszczę je wszystkie,
rozumiesz? – zaśmiał się sarkastycznie. – To taki zabawne.
Ola pośpiesznie zamknęła się w łazience, nie mogąc tego
dalej słuchać. Czyżby Bartkowi chodziło tylko o jedno? Dziewczyna wiedział, że
musi ostrzec Paulinę, jednak najbardziej bolało ją to, że ona nigdy nie będzie
na miejscu Pauliny, czy Ani… Czy jej każda przyjaciółka musiała wiązać się z
tym debilem? Z debilem, którego ona tak bardzo kochała?
***
Nie będę przepraszać za nieobecność, bo teraz jestem. Na chwilę, bo znów znikam.
Rozdział beznadziejny. Nie wiem czy będzie kolejny.
Pa